Entuzjaści esportu – zwłaszcza ci młodsi – coraz częściej wiążą swoją karierę z tą branżą. Pozornie niskie bariery wejścia i wciąż nie w pełni ukształtowany rynek ułatwiają to zadanie. Czy jednak sytuacja jest aż tak dobra, a esport to finansowe eldorado? A może to tylko błędnie kreowany obraz? Dziś na ten temat porozmawiam z Łukaszem Turkowskim z agencji Gameset.
Inspiracją do rozmowy oraz powstania tekstu była transmisja live, którą Łukasz i Piotr Bombol przeprowadzili dla członków grupy Projekt Esport. Podczas live’a dotyczącego przede wszystkim działań Gameset dla Fortnite zahaczono także o wątki, które są mi bliskie – startupy, akceleratory i sposoby finansowania. Temat nie został wyczerpany i ta rozmowa też go z pewnością nie wyczerpie, ale będzie to wartościowa lektura dla wszystkich, którzy swoją przyszłość wiążą z esportem.
Dwie perspektywy
Doświadczenie Łukasza – w tym ostatnie wystąpienie na spotkaniu PSIK – pozwoliły w rozmowie ująć i przedstawić dwie perspektywy. Pierwsza z nich, to perspektywa funduszy kapitałowych, które w esporcie widzą kolejne możliwości inwestycyjne. Druga poświęcona jest stronie, która poszukuje sposobów na finansowanie projektów – drużynom, organizacjom i organizatorom eventów.
Fundusze Venture Capital, inkubatory, inwestycje w projekty esportowe
Wasze wystąpienie na spotkaniu PSIK zostało pozytywnie przyjęte przez zgromadzonych. Czy esport ma szansę stać się kolejnym obszarem zainteresowań inwestorów i przyciągnąć kwoty, o jakich słyszy się w kontekście innych branży (np. z ostatnich newsów – 250 mln dla Revolut)?
Łukasz Turkowski: Esport jest już przedmiotem zainteresowania inwestorów. W USA i Europie Zachodniej powstają dedykowane sportom elektronicznym fundusze inwestycyjne, programy akceleracyjne, a nawet platformy kojarzące inwestorów z projektami. Skala tego zjawiska jest jeszcze mała, największe transakcje na rynku, globalnie, dotyczą albo platform software dedykowanych graczom i esportowi (np. Discord), czyli bliższych klasycznym inwestycjom ICT, albo takie, które dokonuje inwestor branżowy / indywidualny (np. zespoły NBA, byli zawodnicy, rynek mediów).
Na potrzeby naszej rozmowy musimy się skupić na projektach startupowych, czyli wyczerpujących kilka cech: skalowalność, innowacyjność, brak modelu biznesowego ustalonego na stałe. Oznacza to, że organizacja wydarzeń, organizacja esportowa, agencja czy liga to projekty które zaliczą się do tradycyjnych branży i przyciągną raczej uwagę branżowych inwestorów. Co nie wyklucza tego, że zespół może zaimplementować tam takie rozwiązania, które będą innowacyjne i będą atrakcyjne dla funduszy.
Trudność w inwestycji w esport wynika z dwóch przyczyn: pierwsza to integracja kilku wertykali biznesowych w obrębie sportów elektronicznych. Mamy tu obszar rozrywki, obszar sportowy, obszar technologii. Przenikające się mocno, często z pozornymi cechami wspólnymi z tradycyjnymi odpowiednikami. Doświadczenia ze sportu nie mają przełożenia 1:1 na esport. Podobnie branża rozrywkowa. Druga bariera to właśnie brak usankcjonowanych modeli działania na rynku esportowym. Strategiczna decyzja jednego wydawcy może odmienić losy wielu firm pracujących z daną grą i społecznością.
Zakładam, że jako nowość, fundusze VC i prywatni inwestorzy traktują esport z dużą dozą dystansu. Czego potrzebują osoby zarządzające kapitałem, żeby przekonać się do esportu? Jakie warunki musi spełnić branża, żeby wzbudzić zaufanie? Co my – osoby aktywne w tym obszarze – możemy zrobić, żeby zatrzeć granicę i stać się partnerami dla inwestorów?
Ł.T.: Musimy rozpatrzeć dwa czynniki emocjonalny i racjonalny. Emocjonalny to wpływ PRu wokół esportu, czyli liczba i zasięg publikacji, wielkość wydarzeń, rozgłos wokół zawodników. Wszystko to co złoży się na to, że każdy o esporcie będzie mówił. Czysta psychologia wpłynie na percepcję ludzi decydujących o inwestycjach. Co najmniej zainteresują się fenomenem, a może nawet zobaczą na własne oczy jak on wygląda. Zdecydowanie pomaga to w procesie decyzyjnym. Natomiast oczywiście ważniejsza jest strona racjonalna. Inwestycje w startupy to z natury procesy obarczone ryzykiem, ale tak czy inaczej należy je ocenić przed przystąpieniem do transakcji.
Tu leży największa przeszkoda: brak know-how po stronie kapitału potrzebnego do oceny czy dany projekt jest racjonalny, czy potencjał jest realny, czy strona przychodowo-kosztowa jest rynkowa, czy model biznesowy ma szansę zadziałać. Im więcej tożsamości między znanymi wertykalami czyli technologią, sportem, rozrywką tym łatwiej oceniać projekt, ale tak czy inaczej trzeba rozumieć esport. To co możemy zrobić to ewangelizować, opowiadać bez koloryzowania o szansach i zagrożeniach, omawiać studia przypadków: sukcesy i porażki.
To co możemy zrobić dla esportu to ewangelizować, opowiadać bez koloryzowania o szansach i zagrożeniach, omawiać studia przypadków: sukcesy i porażki. Click To TweetCo stoi na przeszkodzie zaangażowania inwestorów w projekty esportowe już teraz? Czy to brak odpowiednich projektów, czy też brak wiedzy na temat rynku związany ze wczesnym etapem zainteresowania?
Ł.T.: Myślę, że projektów jest już dużo w “narodzie” i ich liczba będzie rosła wraz z profesjonalizacją sceny. To co musi się wydarzyć to kilka udanych projektów, np. zrealizowanych organicznie przez przedsiębiorców z rynków esportu, którzy staną się partnerami dla kapitału do oceny zgłoszonych projektów. Normalnym zjawiskiem jest, że w fundusze korzystają poza zasobami analityków i ekspertów inhouse z wiedzy branżowej ludzi o bogatym doświadczeniu.
Podczas transmisji na live wspomniałeś o akceleratorach i inkubatorach. Czy tego rodzaju przedsięwzięcia, które dawałyby esportowym projektom przestrzeń rozwoju mogłyby być katapultą do rynków kapitałowych? Czy wyselekcjonowane przedsięwzięcia rozwijane w kontrolowanym środowisku – wśród mentorów i ekspertów z różnych dziedzin – mogłyby być tą rzeczą, która do przekona inwestorów do wejścia w branżę?
Ł.T.: Zdecydowanie. Rozwijanie projektów w takim otoczeniu to świetna okazja do poszerzenia swojej wiedzy o umiejętności operacyjne, biznesowe, marketingowe. To platforma networkingowa. Scena esportowa to ludzie świetnie znający się na grach i communities, ale niekoniecznie wyposażeni w podstawową wiedzę o przedsiębiorczości – taką praktyczną, bo ona realnie różni się od tego co próbuje się przekazać w publicystyce. Współpraca w ramach inkubatora lub w programie akceleracyjnym to krok ku oswojeniu rynku kapitałowego z branżą esportu i ludźmi ją tworzącymi.
Z czasem pierwsi, którzy z powodzeniem przejdą taką drogę staną się mentorami dla kolejnych founderów.
Scena esportowa to ludzie świetnie znający się na grach i communities, ale niekoniecznie wyposażeni w podstawową wiedzę o przedsiębiorczości Click To TweetJakie projekty mają największą szansę na inwestycje? Piotrek podczas live’a wspomniał, że obecnie w Polsce brakuje tego typu projektów. Tworzone organizacje, to projekty kruche i niepewne, eventy ciężko skalować. Na jakiego rodzaju przedsięwzięcia powinna otworzyć się esportowa społeczność, aby zainteresować inwestorów?
Ł.T.: Największą szansę dzisiaj mają projekty technologiczne. Skalowalne globalnie, oparte o znane inwestorom modele biznesowe np. SaaS. Możliwe, że dedykowane szerzej niż esportowi, ale też gamingowi.
Polska scena esportowa
Jedną z największych bolączek polskiej sceny esportowej jest finansowanie. Zwłaszcza młode projekty mają problem z funduszami – nawet na bieżącą działalność. Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje?
Łukasz Turkowski: Jest to efekt bolesnego zderzenia z oczekiwaniami dysponentów budżetów marketingowych z tym co mają do zaoferowania poszukujący finansowania. Marketerzy mają dziesiątki propozycji i aktywności do wyboru na rynku, często lepiej im znanych i z umożliwiających większą elastyczność. Jednocześnie organizacje esportowe nie posiadają najczęściej poszukiwanych zasobów takich jak zasięgi i atrakcyjna oferta kanałów własnych. Na to nakłada się kalendarz marketingowy (planowanie krótkoterminowe) oraz brak wiedzy marketingowej po stronie branży esportu. Świetny przykład to rynek amerykański. Organizacje esportowe takiej jak Cloud9 czy Faze Clan we właściwym momencie zbudowały własne kanały mediowe: Youtube, Facebook itp. Produkują content jak w fabryce: esportowy i rozrywkowy. Ich zawodnicy mogą liczyć na wsparcie specjalistów, którzy zadbają o ich wizerunek. Sami zaś wiedzą, że są warci więcej jeśli regularnie poszukują okazji do promowania siebie: streamują, crossują się w video, udzielają wywiadów.
Ciekawy przykład to Astralis, które należy do zawodników i agencji ich obsługującej. Każdy mając udziały wie, że zarobi jeśli zadba o organizację, jej wyniki sportowe i wizerunek. W Polsce mam wrażenie proplayerzy często nie identyfikują się szczerze z organizacją: grają co swoje, biorą pensję. Możliwe, że model rozliczeń i relacji w polskich organizacjach nie sprzyja stabilności, nie jest to tylko wina braku sponsorów.
Kolejne marki wchodzące w sponsoring drużyn z czołówki mogą rozbudzić wyobraźnię. Czy startujące projekty powinny nastawiać się na ten sposób finansowania swojej działalności, czy szukać innych rozwiązań (np. praca organiczna i budowanie swojej marki i pozycji na esportowym rynku)?
Ł.T.: Marki wchodzą w partnerstwa z określonych powodów. Jeśli oczekujemy takiego źródła finansowania to musimy zidentyfikować oczekiwania i mieć odpowiedź. Czyli de facto sprowadza się do ciężkiej pracy organicznej, inwestycji własnych w budowę pozycji, a równolegle sprawdzanie oczekiwań rynku sponorskiego aby dostosować się do jego potrzeb.
Jak myślisz? Jakie błędne założenia biznesowe przyjmują najczęściej osoby, które startują z esportowymi przedsięwzięciami?
Ł.T.: Ulegają pozorom, że łatwo będzie im pozyskać sponsorów i klientów, idąc za przekonaniem że esport już jest tak duży, że pieniędzy jest dużo na ten cel. Wg raportów PayPayl / Superdata polska branża esportowa warta jest 11 mln $, tyle warte są pojedyncze transakcje w innych branżach. Ten tort nie jest tak duży by wyżywić kilka lig, kilkadziesiąt organizacji, eventów itp. Nie wytrzyma to próby matematyki.
Wg raportów PayPayl / Superdata polska branża esportowa warta jest 11 mln $, tyle warte są pojedyncze transakcje w innych branżach Click To TweetJeśli nie sponsorzy, to co? W jaki sposób mogą i powinny finansować się młode organizacje lub startujące eventy?
Ł.T.: Środki od inwestorów indywidualnych. Ludzi, którzy osiągnęli sukces biznesowy i posiadają wolne finanse do inwestycji w ryzykowne projekty, a ich motywacja to pasja. Gotowi do wejścia w organizacje w perspektywie kilku lat. Poszukiwanie innych modeli biznesowych, wyłamujących się poza schemat sponsoringu.
Elementy sukcesu? Co w najbliższym czasie będzie decydowało o powodzeniu esportowych projektów? W czym te, które odniosą sukces będą się różnić od tych, które upadły?
Ł.T.: Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Liczba czynników jest tak duża, że nawet świetnie przygotowany zespół z zapleczem finansowym i operacyjnym może stanąć w obliczu porażki, z obiektywnych przyczyn np. zmiana modelu zarządzania franczyzą esportową. Esport to long run, czyli największe sukcesy będą święcić konsekwentni i zdeterminowani. Taki etap już miał miejsce, przyniósł on takie marki jak ESL – wyprowadził esport z kawiarenek na stadiony. Kolejny będzie polegał na przeskalowaniu, odcięci zostaną pasjonaci bez talentu biznesowego i wiedzy. Teraz jest czas na akumulację know-how z biznesu i integrowanie go z wiedzą o sportach elektronicznych.
Teraz jest czas na akumulację know-how z biznesu i integrowanie go z wiedzą o sportach elektronicznych Click To TweetBonus
Złota rada dla osób myślących o wejściu w esport?
Łukasz Turkowski: Zachować zimną głowę. Liczba publikacji medialnych o esporcie nie przekłada się wprost na wielkość rynku i niekoniecznie ułatwia realizację projektów. Rekomenduję by każdy kto zamierza uruchomić projekt esportowy, jakikolwiek, zaczął od zadawania sobie wielu pytań: czy ktoś już to zrobił? czy mój projekt jest unikalny? jeśli nie to czemu tak może być? jeśli tak to czy to jest sukces czy tylko dobry PR? co sprawiło, że ten projekt jest sukcesem? i wiele, wiele innych. Odnalezienie odpowiedzi na takie pytania pozwoli na auto recenzję własnych zamierzeń. Odpowiedzi można szukać w publicznych informacjach i oczywiście u ludzi związanych z esportem i biznesem.
Esport-entuzjasta, praktyk marketingu i przedsiębiorca. Właściciel Sweed.pl i Little Wing Agency. Na blogu Esport Makers przyglądam się branży, dzielę się wiedzą i rozmawiam z ciekawymi ludźmi, którzy wpływają na polski esport.